niedziela, 31 grudnia 2017

Wyzwanie czytelnicze 2017 - podsumowanie

To był pierwszy rok mojego wyzwania. Przeczytałam 360 książek (a założyłam, że przeczytam co najmniej 200). To 2 281 420 stron. No nie wiem, jakoś za dużo chyba, nie gwarantuję, że mój kalkulator wklepywał dokładnie to, co na nim pisałam. Kilka razy go złapałam na tym, że albo nie wpisał klikniętej cyfry, albo ją wpisał 2 razy, więc naprawdę nie wiem, ile to było stron. Na pewno więcej niż 3650, bo tyle to przeczytałam już w styczniu - to zaledwie 12 książek.

Tutaj możecie zobaczyć listę przeczytanych książek.

A tutaj - czytatkę, w której robiłam notatki z tych książek.

Tutaj zaś podsumowanie książek zakupionych w 2017 roku. Z roku na rok kupuję coraz miej. Bo co prawda jest co czytać, ale większość tych książek chcę tylko przeczytać właśnie, ale nie mieć, bo nie zamierzam do nich wracać. Kiedyś tych książek, które chciało się mieć, było więcej.

Demencja z roku na rok ogranicza moje możliwości czytelnicze. Czytam już znacznie mniej niż kiedyś, za to coraz więcej lektur bardzo lekkich, a nie takich, jakie bym chciała i jakie mi sprawiały najwięcej radości. To mnie doprowadza do rozpaczy. Bez czytania nie mam już po co żyć. Nie zapamiętuję już też prawie nic z lektur - stąd notatki w Bnetce. Nie jestem też w stanie znajdować błędów, robić redakcji czy korekty, bo już nie rejestruję ok. 80-90% błędów. To smutne.  Ale jednocześnie jestem wdzięczna losowi, że mogę czytać choć tyle, ile mogę. Lepsze to niż nic.

Poniżej umieszczam mój komentarz, który napisałam na yt pod filmem o listach i podsumowaniach książkowych, w którym te zostały zjechane. Całkowicie niesłusznie - ale, co znamienne, zjechała je osoba neurotypowa, a to właśnie one wymyśliły durną rywalizację i wyścigi, których osoby ze spektrum autyzmu nie rozumieją w ogóle i nie uprawiają.

"Ja mam ZA, więc robienie list, rankingów, podsumowań i notatek z lektur jest dla mnie tak naturalne jak oddychanie, a do tego pomaga pamiętać. Kompletnie nie rozumiem i nie toleruję rywalizacji, wyścigów itd., to wymysł neurotypowych, więc niech się ścigają między sobą, ja się z tego wypisuję.

Bardzo lubię listy i podsumowania u innych - zawsze, ale to zawsze ciekawi mnie, co czytają inni, i schowek w bnetce mi puchnie. ;) Lubię być na bieżąco z lekturami i notatkami znajomych, zwłaszcza jeśli mamy podobny gust. A skoro lubię i korzystam z ich list i podsumowań, to sprawiedliwie jest pozwolić także im korzystać z tychże - to drugi powód, dla którego je robię.

Lubię też wyzwania czytelnicze. Te 3 wymienione elementy dobrze mnie motywują do czytania. A poza tym ja nie mam czasu, żeby nie czytać. Mogę umrzeć w każdej chwili, a poza tym demencja z każdym dniem coraz bardziej odbiera mi możliwość czytania, więc czytam jak najwięcej, żeby zdążyć, zanim wszystko padnie i już nie będę mogła tego robić. Jak nie jestem w stanie czytać, to zapuszczam ebooka na Ivonie. Czytanie jest jak oddychanie. Muszę przeczytać jak najwięcej, dopóki jeszcze mogę. I załamuje mnie totalnie, że mogę tak niewiele. ;(

Czytanie zawsze jest dla mnie przyjemnością, nigdy nie było obowiązkiem, nawet kiedy pracowałam jako redaktor. Tak to jest z pasjami aspich.

Apropos komiksów. Kilka lat temu postanowiłam, że będę czytać przynajmniej 1 komiks miesięcznie. I nigdy dotąd nie udało mi się tego zrealizować. No nie wiem czemu. Lubię komiksy, jest sporo dobrych, wartościowych komiksów, a mimo to jakoś nie mogę się zabrać za ich czytanie. ;(
Ja nie wierzę, że nie można przeczytać jednej książki dziennie. Jedna książka, beletrystyka, to jakieś 2h czytania. Dzień ma znacznie więcej godzin. Nawet dojazd do pracy ma więcej godzin! Kiedyś, kiedy pracowałam na etat i studiowałam, czytałam ok. 1000 książek rocznie. I TO było dla mnie normalne czytanie. Jak pisałam, mam ZA - więc naturalnie nie fonetyzuję, obejmuję wzrokiem 3 linijki jednocześnie i zapamiętuję wszystko, co zobaczę. Tzn. tak było, dopóki nie zachorowałam na demencję. Demencja spieprzyła wszystko dokumentnie. :/ Nie tylko nie mogę czytać normalnie, nie tylko nie zapamiętuję nowych rzeczy, ale do tego w ogóle nie mogę czytać najwartościowszej literatury z górnej półki, typu słowo/obraz (to te książki, których redakcję robiłam, kiedy jeszcze mogłam). Teraz czytam niemal wyłącznie lektury lekkie, łatwe i przyjemne. Takich można przeczytać po kilka dziennie. Tzn. można by - gdybym nie miała demencji. A że mam, to mam słaby wynik 200-300 książek rocznie. I nie, tu nie chodzi o ilość. Tu chodzi o to, że ominie mnie mnóstwo przyjemności z czytania tych wszystkich książek, których przez demencję nie przeczytam, a które przeczytałabym, gdybym demencji nie miała. Biorąc pod uwagę, że to jedyna rzecz, jaką jeszcze mogę robić, i jedyna radość w życiu - to pomyśl, ile tej radości mnie omija. To jest dla mnie nie do przeskoczenia. Bo to już nie kwestia czasu - czas się znajdzie, jeśli się tego chce. W moim przypadku posiadanie czasu na czytanie już mi nie pomoże czytać więcej.

No i jak mi jakiś czytelnik (który nie ma demencji!) mówi, że nie może "tyle" czytać (jakby to było dużo!), to dla mnie jest niewiarygodny jako czytelnik. Może się powinien nad tym zastanowić. Może czytanie dla niego nie jest przyjemnością. A może czytanie nie jest dla niego sposobem życia, tylko co najwyżej zainteresowaniem. Ja moim zainteresowaniom też nie poświęcam tyle czasu, więc poniekąd to rozumiem".

Dodam do tego, że zaczęłam zapisywać, co czytam, w 1995. Nie było wtedy Internetu ani tym bardziej BookTube'a. Zapisywałam i zapisuję dla siebie. Czasami podejmuję decyzję, żeby się tym podzielić. Ostatnio jednak coraz rzadziej, bo coraz częściej natykam się na chamskie komentarze pseudoczytelników, którym się czytanie nie podoba albo którzy kłamią, że nie da się czytać tak mało jak ok. 30 książek w miesiącu. Wcześniej nie musiałam robić notatek z lektur, bo pamiętałam wszystko, co przeczytałam. Teraz muszę - po to, żeby móc się do nich odwołać, bo przecież już niczego nie zapamiętam. Nigdy nie czytałam na siłę. Jak mi się książka nie podoba, to nie czytam. Nawet pracując jako redaktorka, wybierałam książki, z którymi chciałam pracować, i odmawiałam pracy z książkami, które mi nie odpowiadały. Nie byłabym chyba w stanie zrobić porządnej redakcji książce, która mi nie pasuje.

A w liczbach to wygląd tak:

Ebooki: 47 (w tym Legimi: 13; English: 2)
Własne: 28
Pożyczone: 14
Biblioteka: 154 
Kolejkowe: 2
Komiks: 4
BiblioNETkołaj: 4
Ivona: 103

Właściwie tu komentarza już nie potrzeba, wszystko widać. ;)
Nie dotrzymałam słowa i nie czytałam niestety jednego komiksu miesięcznie. ;(
Własnych czytałam niewiele, ale i tak 2 razy więcej niż pożyczonych - i to plus.
Ivona znowu okazała się niezastąpiona w pierwszej połowie roku, kiedy mój stan się znacznie pogarsza.
Biblioteka przoduje. ;)
Pierwszy raz od wielu lat przeczytałam cokolwiek po angielsku. To jedna z rzeczy, które demencja odebrała mi zaraz na samym początku - już mając 25 lat musiałam przestać tłumaczyć, bo nie byłam w stanie tego robić.

W sumie jestem zadowolona. Na GoodReads ustawiłam sobie tegoroczny limit na 200 książek, a przeczytałam 360. To lepszy wynik niż rok temu! Biorąc pod uwagę, że mój stan się pogarsza, a nie polepsza, to doskonały wynik. Oby rok 2018 nie był gorszy!

Najlepsze z tegorocznych:

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (Aleksijewicz Swietłana)
Wymazywanie: Rozpad (Bernhard Thomas)
Korekta (Bernhard Thomas)
Sekretne życie drzew (Wohlleben Peter)
Niewola (Spiró György)
Iksowie (Spiró György)
Polska odwraca oczy: Reportaże Justyny Kopińskiej (Kopińska Justyna)
Sztuka powieści: Wywiady z pisarzami z "The Paris Review"
Mali bogowie: O znieczulicy polskich lekarzy (Reszka Paweł (ur. 1969))
Najpiękniejsze wiersze o psach (Klimek Franciszek Jan)
Powrót do bezsennych nocy (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk))
Książka o czytaniu czyli Resztę dopisz sam (Sobolewska Justyna)
Starożytne kulty misteryjne (Burkert Walter)
Mur: 12 kawałków o Berlinie
Wniebowzięte (Sulińska Anna)
Oskarżam Auschwitz: Opowieści rodzinne (Grynberg Mikołaj)
Neuroplemiona: Dziedzictwo autyzmu i przyszłość neuroróżnorodności (Silberman Steve)
Mężczyzna imieniem Ove (Backman Fredrik)
Alfons Mucha i jego świat (Ormiston Rosalind)
Opiekunka: Życie z Nancy: Podróż w świat alzheimera (Gillies Andrea)
Krucha jak lód (Picoult Jodi)
Prawdziwy człowiek: Osobista opowieść o dorastaniu i edukacji w autyzmie (Gerland Gunilla)

No i to by było na tyle w tym roku. ;) Wyczekuję podobnego wyzwania na rok 2018!


wtorek, 19 grudnia 2017

TUSAL 2017

No i tak to jest. Nadal nic się nie poprawia. Jest za to gorzej. Stany zapalne nie mijają - zapalenie nerek trwa już pół roku, zapalenie zatok - już nawet nie liczę, ile lat, bo zwracam uwagę tylko na zaostrzenia. Nefrologowi udało się dobrać jeden antybiotyk na obydwie przypadłości - biorę Levoxę i cieszę się, że nie muszę na razie brać innego antybiotyku, bo ten - na razie - nie ma żadnych skutków ubocznych. To plus. ;)

Niestety od jakiegoś czasu nasiliły się objawy chronic fatigue. To nie jest błędnie na polski tłumaczone przewlekłe zmęczenie, tylko coś o wiele, wiele gorszego - encefalopatia z mialgią. W eds6a ma się to całe życie, bo po prostu każda tkanka - i naprawdę każda, i w całości - jest maksymalnie przeciążona. U mnie od lat występuje przeciążenie mięśni oddechowych - i na to rady nie ma, bo przecież nie da się powstrzymać od oddychania, aczkolwiek ból już spowodował, że oddycham bardzo płytko, więc jestem ciągle niedotleniona. To mięśni oddechowych dołączyły wszystkie inne. Boli cały czas. Każdy mięsień w ciele w każdej sekundzie. Nie ma momentów, kiedy ból jest mniejszy, za to kiedy próbuję wstać z łóżka czy krzesła, ból eksploduje w każdym mięśniu ze zwielokrotnioną siłą. Aż mnie zatyka na chwilę i widzę gwiazdy.

Nie wiem, czy to minie, czy już zostanie do śmierci. Raczej to drugie. Po 40. roku życia może się zdarzyć absolutnie wszystko, nikt mi nie powie, co mnie czeka, bo nikt takiego wieku nie dożył.

Tak więc słoiczek nadal ten sam. Jedyne, co mogę robić, to czytać. I cieszy mnie niewymownie, że jeszcze to mogę. Nie tak jak kiedyś, bo za wolno, bez zapamiętywania i ciężko, ale lepsze to niż nic. Więc tegoroczne wyzwanie czytelnicze (link po prawej stronie na górze) wypełniłam z nawiązką, zamiast 3000 stron przeczytałam jakieś 2 000 000. ;) I pewnie podsumowanie wyzwania będzie drugim postem w tym miesiącu. Albo pierwszym - w nowym roku. ;)