poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Kobietę otwiera się słowami

Postanowiłam pójść za ciosem i wycisnąć manię jak cytrynkę. :) Znowu pojawia się motyw motyla. Nie jestem jakoś szczególnie do niego przywiązana, ale jakoś pomysły, które mnie nawiedzają, często ten motyw zawierają. W ogóle widzę, że dość często wykorzystuję twarze i albo je zamieniam na coś innego (np. zegar, głowy zwierzaków, kwiaty), albo majstruję przy nich, a wianki są przeróżne, nie tylko kwiatowe, ale i z błyskotek, z mchu, z macek jak u Meduzy ostatnio, a dziś z motyli. :) Ciekawe, kiedy zrobię jakiejś postaci włosy z... włosów. I piszę to serio, mam zamiar podciąć włosy, a ich kępki powiązać w kitki i potem wykorzystać. Ale dziś zadowalam się drucikami. :)

Wykorzystałam stareńką ilustrację ze stareńkiej książki. Nakleiłam ją na czarne tło, a potem na tekturę, którą wcześniej potraktowałam gessem. Tektura na kartce to kawałek zwykłego kartonu z jakichś zakupów, zdarłam z niego wierzchnią warstwę. Tektura w art journalu jest cieniutka, kupiłam ją dawno temu w jakimś sklepie scrapowym, odleżała swoje, a teraz co i rusz mi się przydaje. Tylko szkoda, że jest żółta. Pod obrazek, w otworki w tekturze, wsunęłam druciki. A potem ponaklejałam motyle.

Motylki przygotowałam sama. Najpierw zrobiłam ecolinami akwarelowe tęczowe tło. Wykorzystałam do tego nowy papier akwarelowy, przypadkiem znalazłam papier tańszy niż Folia, którą uwielbiam, i postanowiłam wypróbować. Okazał się przyzwoity, do teł w zupełności wystarczy, ale to chyba no name, bo nie ma na nim producenta, napisane jest tylko "watercolor pad" i to wszystko. Na tęczowe tło nastemplowałam pismo drukowane. A potem cały wieczór wycinałam motylki, układając je gęsto, żeby zmarnować jak najmniej papieru. Z negatywu też pewnie powstanie jakieś tło kiedyś, bo szkoda mi wyrzucać. :)



Motylki zginałam na pół i mocowałam do obrazka za pomocą zszywacza na małe zszywki. Duże byłyby dla niektórych motylków za duże. Wcześniej miałam zamiar je przyklejać pistoletem, ale zszywki bardziej mi pasowały do drucików i do industrialnego klimatu, który uwielbiam.

Miałam duży problem ze zmieszczeniem napisu. "Kobietę otwiera się słowami" to słowa Manuela Vicenta. Cytat idealnie pasuje do tej pracy, ale kompozycyjnie było to dla mnie megatrudne. Nie pasował w żadnym miejscu! W końcu zrobiłam z niego coś w rodzaju cienkiej tabliczki mocowanej tylko za górną krawędź. Szkoda, że za późno przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł - powinnam była w pasku z napisem zrobić dziurki po bokach i umocować go na sznurku. Może następnym razem. :)




Druciki kręciłam na wykałaczce na obu końcach i zginałam w literę V. Na jednym jej ramieniu robiłam pętelkę z taśmy washi klejem do dołu i przyklejałam drucik do obrazka w taki sposób, że drucik wystawał z jednej strony u góry obrazka, a z drugiej z prawej strony. W ten sposób nie da się go ani odkleić, ani wyciągnąć przypadkiem. Na kartce mogłam poszaleć i przykleiłam aż 3 druciki - polubiłam je od czasu, kiedy robiłam z nich czułki motyli.






Właściwie kilka ostatnich prac jest inspirowanych kolażem, co jest bardziej moje niż cokolwiek, co do tej pory robiłam. Mam pomysły na 3 kolejne prace, więc trzymajcie kciuki, żeby mania nie znikła!


***
Tak przypadkowo praca pasuje do zabawy u Hubki - wianek. :)


piątek, 23 sierpnia 2019

Meduzy

10.08
Dawno jakoś nic nie craftowałam. Jestem zawalona książkami z biblioteki. Nie lubię czytać na zawołanie, ale jednocześnie mobilizują mnie, żeby w ogóle czytać. Bez tego nie dałabym rady. Poza tym chciałabym się przyłączyć do Book Clubu na jednej z grup craftowych, ale żeby przeczytać wymaganą na sierpień książkę, muszę najpierw oddać te z biblioteki. No to czytam. A przez ostatni tydzień odchorowuję też wizytę u nefrologa i wdrożone nowe osłabiające leczenie.

Dziś zaczęłam robić 2 prace na wyzwania do Ewy i Ani, ale w trakcie obmyślania prac zaczęły mi one pasować także do innych wyzwań. :) Wycięłam popiersia Meduz i macki. Przygotowałam tła - docięłam papier scrapowy z resztek i nałożyłam pasty strukturalne. Nakleiłam popiersia na brystol, żeby móc potem pokolorować twarze. To są rzeczy, których nie znoszę robić. Nie przyszły jeszcze płachty klejące, więc musiałam te cieniuteńkie i delikatne części twarzy przyklejać na Magica, ręcznie! Oczywiście cały scrapek w kleju nie do zdrapania.






Tło chciałam mieć jasnoszare z nadrukiem pisma, ale okazało się, że mam papier z nadrukiem pisma tylko z odcieniem zielonego, a do tego nadruk nie w tę stronę, w którą potrzeba. Popsuło mi to zupełnie koncepcję, wymusiło użycie innych past - zielonej i srebrnej. Przy okazji okazało się, że brakuje mi brokatowej niebieskiej i złotej - a myślałam, że mam! 

22.08
Dopiero dziś jestem w stanie wrócić do tworzenia. Nie znoszę tych przerw i nie wiem, jak wywołać manię, a bez manii nie da się nic zrobić, nawet jeśli fizycznie jestem do tego zdolna. Jak inni sobie z tym radzą? Bo ja nie umiem. Jeśli nie mam ochoty na craftowanie, to jest ok: nie mam ochoty, więc nie robię, logiczne i w porządku. Ale nie umiem sobie radzić z sytuacją, kiedy bardzo, bardzo chcę coś zrobić, a nie jestem w stanie. Rodzice i lekarze się nie popisali, skazując mnie na takie więzienie.

Dziś tylko wycięłam popiersia i pokolorowałam je promarkerami. Potem pokolorowałam macki różowym i zielonym oxidem - to jedyne oxidy, jakie mam, i akurat pasowały. Znowu zostawiły mi matowe plamy na blacie, niedające się zmyć. Ułożyłam wstępnie główki na tłach i widzę, że zielona pasta jest zbyt intensywna, ale cóż, tak bywa, trudno. :)


Rozkręciłam się - miałam ciężki dzień, meltdown i dodatkowy ból (kolejny kamyczek do działań ortopedycznych), ale pierwszy raz od dawna pojawiła się też mania! Mania wyczyściła mi z konta ostatnie 150 zł, które miało starczyć do końca miesiąca, ale też sprawiła, że posiedziałam nad Meduzami nieco dłużej. Poprzyklejałam wszystko - moje dwustronnie klejące płachty jeszcze nie doszły, więc musiałam przyklejać te wszystkie dziurkowane macki klejem w pisaku, który nie chciał współpracować do tego stopnia, że go wywaliłam i dokończyłam Magikiem. 

Odpaliłam pistolet i nakleiłam wianki i kokardy. Miały być jeszcze błyskotki, ale nie mogłam znaleźć cyrkonii na naszyjniki i kolczyki, więc zrobiłam je perełkami w płynie. To na wypadek, gdyby perłowa i brokatowa pasta nie wystarczyła. Mam nadzieję, że perełki do jutra wyschną, bo pozostaje mi jedynie znalezienie jakichś fajnych meduzowych cytatów.

23.08
Tak niewiele jest cytatów o Meduzie, że ciężko było znaleźć coś fajnego. Na wpis do smasha wybrałam pierwszą zwrotkę wiersza "Meduza" Nikołaja Kynczewa (nb. jego wiersze to kopalnia cytatów!), a na kartkę cytat z Kerrelyn Sparks. 


















***
Obie prace zgłaszam do wyzwań:

1. Sierpniowe wyzwanie u Hubki - błyskotki


2. Wyzwanie u Ani - kokarda (różowy, zielony, biały, ecru)


3. Anything Goes (Meduza i jej macki są kolorowane przeze mnie)
(do 6.09)

4. Anything Goes - Lovely Ladies
(do 6.09)

5. Wianek :)
(do 27.08)