czwartek, 28 marca 2019

Dziewczyna z wiankiem

Zabaw z tłem ciąg dalszy - tym razem bawiłam się akwarelami sypkimi: Ayeeda Rainbow Color Duo 13 Arts. To był mój pierwszy raz. Miałam od dawna 3 kolory tych proszków, ale jakoś nigdy nie miałam okazji użyć. Dokupiłam ostatnio kilka kolorów, mając nadzieję, że będą choć trochę podobne do Brushos. Jeszcze nie wiem, czy są podobne, bo użyłam tylko niebieskich i zielonych. Już wiem, że najlepiej sypać bardzo niewiele granulek na papier, inaczej się nie rozpuszczają (na szczęście po wyschnięciu wykruszają się, nie zostają na obrazku). Najładniej wychodzi, kiedy sypię proszek na suchą kartkę papieru akwarelowego (obsypuję od razu całość kartki), a dopiero potem spryskuję ją wodą. Schnie to dość długo. Nie używałam nagrzewnicy, bo mieszała mi kolory, a chciałam mieć je w odpowiedniej kolejności, czyli ombre od dołu i ciemniejszą ramkę. Polecam wyprostować kartkę w książce od razu po wyschnięciu, bo potem już nie będziecie mogli jej włożyć między kartki i przycisnąć. ;)

Po lekkim wyprostowaniu (i tak się potem jeszcze lekko wygięła) zrobiłam czarno-białą ramkę markerami olejowymi Idest. Żaden inny marker nie chciał pisać po akwarelach, co uważam za dziwne. Problemy stwarzał nawet biały marker olejowy - na początku kolor biały był poprawnie biały, a potem nagle zaczął prześwitywać albo mieszać się z czarnym. Z czarnym wcześniej nie było takiego problemu! Serio, czego nie tknę, to się okazuje, że nie działa. Tych markerów też jeszcze nie używałam, a biały już szwankuje! Jaki biały marker polecacie? Szukam takiego, który pisze po mediach i przede wszystkim - działa! Przy okazji odkryłam, że pisak maskujący Molotow też nie działa, a nie użyłam go jeszcze ani razu! Ciekawe, co jeszcze okaże się bublem od nowości!

Po zrobieniu ramki wzięłam się za stemplowanie. Kartka jest wielkości połowy A4, mieści się na styk w platformie, i całe szczęście, bo niektóre rzeczy musiałam stemplować wiele razy, np. te szlaczki na dole po prawej stronie nie chciały się odbić za nic w świecie. Powtarzałam tę czynność chyba z 10 razy. Natomiast tłowe odbijałam z ręki, bo chciałam, żeby się odbiły mało dokładnie.






Kwiatki pokolorowałam kameleonowymi żelopisami Hybrid, które kiedyś przypadkiem znalazłam na Allegro. Okazały się kapitalne! Szkoda, że jest tak mało kolorów. Pięknie kryją, nie ma żadnego problemu, żeby kolorować po akwarelach. Mają cudowne podwójne kolory metaliczne, którym za nic w świecie nie dało się zrobić zdjęcia, więc nagrałam filmik. Tak mi się spodobały, że dodałam mnóstwo kropeczek w różnych miejscach. 

Na kwiatuszki ponaklejałam kameleonowe kryształki 5 mm (niebiesko-fioletowe, ale tego też nie widać na zdjęciach). Użyłam do tego kleju na gorąco i o dziwo nie poparzyłam się nim w ogóle. ;> Nakleiłam też 2 papierowe kwiatki, w tym różyczkę, którą zwijałam sama z wykrojnika daaawno temu. 

Napis początkowo odbiłam bezpośrednio na kartce i wyembossowałam białym pudrem Agaterii. Tzn. miał być biały perłowy, a okazał się... przezroczysty! Innego białego niestety nie miałam, więc musiałam użyć srebrnego, ale już na czarnym brystolu. Napis potem wycięłam i nakleiłam dokładnie na ten przezroczysty. Czy możecie mi polecić biały puder, który naprawdę będzie biały, kryjący? I nada się do napisów, szczegółów? Ten Agaterii embossuje się całkiem dobrze, ale nie kryje niestety. Nie wiem, czemu on się w ogóle nazywa biały. W rzeczywistości jest przezroczysto-perłowy. 



Na samym końcu odbiłam postać na brystolu. Nadal niestety nie jestem w stanie wrócić do kolorowania stempli. Coraz mniej mam nadziei, że to jeszcze będzie możliwe. Ale akurat stemple Dylusions koloruje się bez cieniowania! Normalnie nakłada się kolor jak w zerówce. :) Pokolorowałam je więc polskimi markerami Karin na sucho, a detale poprawiłam kameleonowymi żelopisami. Skórę pomalowałam pisakiem ZIG Clean Color (bo okazało się, że marker do skóry Distressa wysechł, choć był nowy i nie używałam go od kupienia!). Polećcie mi, proszę, jakiś marker akwarelowy do skóry. Mam teraz tylko ten ZIGa, do Distressów się zniechęciłam. Tyle kasy kosztują, a starcza na jednokrotne użycie i do wywalenia. A przechowuję zgodnie z instrukcją i nawet Distressową puszkę specjalnie kupiłam na te markery!

Na koniec wycięłam postać, nakleiłam na kartkę i przystąpiłam do wyklejania wianka z kwiatuszków WOC. To są moje ulubione kwiatuszki, właśnie te 3 rodzaje, których użyłam do wianka. Stempel tej dziewczyny jest w 2 częściach, osobno tułów, osobno nogi. Odbiłam je równo, stemple idealnie się ze sobą stykały. Niestety po odbiciu okazało się, że głowa nie sięga szyi. Stemple się stykały, ale wzór nie. What a shame! Trzeba je odbijać oddzielnie! Tak więc wycięłam pionowe dziurki poniżej brody i przewlekłam wstążkę. Wianek wyszedł tak fajnie, że teraz żałuję, że nie dokleiłam tej postaci głowy Fridy! Pasowałaby tu idealnie! Spryskałam go jeszcze mgiełką Ayeeda Pearl Clear.

Poniżej niemal to samo zdjęcie powtórzone kilka razy - próbowałam uchwycić zmienność kolorów, ale słabo mi wyszło. :D










Na koniec filmik - o ile uda mi się go wstawić. :)


***
Kartkę zgłaszam do zabawy u Ewy - wianek. :) Już się nie mogę doczekać, taka jestem ciekawa, jaki będzie motyw w kwietniu!



Pracę zgłaszam też na wyzwanie "Witaj, wiosno!" w TricksArt.
(wyniki po 20.04)



I na wyzwanie "Wiosna, ach, to ty!" w Filigrankach. :)
(wyniki 10.04)




PS. Robiłam opis mediów na grupę kolorowankową, więc wyjątkowo mogę go tu wkleić:

Stemple Dylusions, tusz czarny Archival i tusz do embossingu Latarnia Morska

Media:
Tło: akwarele w proszku Ayeeda Rainbow Colors 13 Arts, czarno-biała ramka - markery olejowe Idest, kameleonowe żelopisy Hybrid, srebrny puder do embossingu Agateria

Postać: markery Karin na sucho, żelopisy kameleonowe Hybrid, skóra - ZIG Clean Color

Poza tym różne stemple tłowe, kryształki kameleonowe 5 mm, kwiatuszki WOC i jeden robiony ręcznie, wstążeczka na kokardkę, mgiełka Ayeeda Pearl Clear

Całość kolorowana na papierze akwarelowym Folia, a postać na brystolu Cansona.

środa, 27 marca 2019

W zieleni

Dalsze próby w tym temacie trwają. Moje postanowienie jest takie, żeby się nauczyć robić mediowe tła. Na razie nadal nie wychodzi tak, jak chcę.

Tym razem bawiłam się akwarelami Superior. Są całkiem wygodne, nadają się na wyjazdy, bo wszystkie kolory ma się ze sobą, a nie zajmują dużo miejsca. W komplecie jest jeszcze pędzelek wodny, którym kolorowałam tło. Ale to niestety nie to samo co Ecoliny. W przypadku Ecolin wystarczy jedna kropelka na spryskaną wodą kartkę i od razu pięknie się rozlewa. Tu się nic nie rozlewa. Trzeba się namachać pędzlem miliony razy, bo prawie wcale nie nanosi się żaden kolor, mimo że kartka spryskana obficie, akwarele zmoczone, a pędzelek wodny. Bardzo mało pigmentu jest w tych akwarelach. Mogą być wygodne do rysowania, ale nie do teł niestety. W dodatku są tylko 2 ładne zielenie, a reszta to oliwka.

Na wierzch naniosłam trochę akwarelek  perłowych Jewel Box, ale zupełnie nie widać ich perłowości. Za to okazuje się, że zacieki stworzone przez akwarelki perłowe nie tuszują się! Są jakby permanentne i nie da się na nie nanieść distressów. Widać to zwłaszcza na kwadratowej kartce po lewej stronie.



Papier akwarelowy też nie nadaje się do tuszowania. Nie przeszkadza mi to, że widać jego strukturę, bo to fajnie wygląda, ale to, że nie da się uzyskać koloru nawet ciemnych tuszów. Na brzegi nanosiłam... czarny tusz. Kilka warstw. Domyślilibyście się tego? Przy okazji muszę zauważyć, że nowe distressy wreszcie mają dobrze zrobione wieczka - zamykają się szczelnie i same się nie otwierają!

Dalej mnie wnerwia wyblakłość distressów. Jak oglądam zdjęcia z tagu #distressink na Instagramie, to te tła są przepięknie nasycone kolorami, a to zwykłe distressy, nie oxidy! I tam się jakoś da. Czy inni to zmieniają w PhotoShopie? Naprawdę coraz bardziej powątpiewam. Do tego znalazłam taki wpis na blogu. Dziewczyna używa tuszu VersaFine Clair i efekty ma takie jak przy oxidach! Ma też świetny dauber, taki duży, zauważyliście? Ja używam tych małych na palec i po wczorajszym mam dziś palec nie do użytku. Poza dyslokacjami i bólem dauber zdarł mi skórę na stawie prawie do kości. Na koniec tuszowałam, trzymając dauber kilkoma palcami z zewnątrz, żeby się jeszcze bardziej nie pokaleczyć. Kolejny produkt nadający się do reklamacji. 



Jak zwykle zdjęcia nie oddają rzeczywistości. W realu słońce jest bardziej cytrynowe, lepiej widać stempel z pismem odręcznym i prześlicznie mieni się brokat na skrzydełkach wróżki - to sypki brokat 13 Arts White Iridescent Glitter. Szkoda, że nie było brokatu przezroczystego w różnych kolorach.






Mimo to ten brokat tak mi się spodobał, że zrobiłam z niego ramkę w drugiej kartce. Trzyma się świetnie na wszystkich brzegach - zdjęcie jak zwykle przekłamuje. Po lewej stronie wcale nie jest go mniej. 

Przy okazji okazało się, że nie mam zielonego tuszu! Mam 2 oliwkowe i 1 morski. Na szczęście ten morski na zielonej akwareli wygląda jak zielony. :)

Czarny tusz to znowu Archival - on zawsze pięknie kryje nawet na fakturowanym papierze.


***
Obie kartki zgłaszam do wyzwania skrzydlatego u Hubki.



Oraz do wyzwania W zieleni ci do twarzy. :)


I jeszcze do wyzwania Wiosna, ach, to ty!



wtorek, 26 marca 2019

Home Sweet Home, czyli o poświęceniu, żeby zrobić kartkę

Próbuję dalej z tymi tłami i dalej nie wychodzi. Wiem już, że canson illustration się nie nadaje, więc spróbowałam na gładkim brystolu. I też się nie nadaje! Tuszowało się tak samo źle jak na poprzednim papierze, jego gładkość niczego nie zmieniła. Wymusić na distressach, żeby oddały jakiś kolor, to niemożliwe. Cały czas jest totalnie wyblakły, choćbym nałożyła i kilkanaście warstw. W dodatku tym razem powierzchnia była duża, więc skutek przykładania siły też ogromny.

Dyslokacje - palce, śródręcze, nadgarstek, łokieć. Ból - palce, śródręcze, nadgarstek, łokieć, cała reszta ciała, zwłaszcza miednica, co przykuło mnie do łóżka na więcej godzin niż normalnie i uniemożliwiło pisanie. A na koniec napinanie mięśni brzucha spowodowało kolkę żółciową. Tak, TAKIEJ siły wymaga tuszowanie distressami! To jest niewykonalne!

Czy w takim razie te wszystkie zdjęcia teł są poprawiane w PhotoShopie? Bo samymi distressami nie da się osiągnąć niczego choćby podobnego, one praktycznie nie mają kolorów. Może tusze pigmentowe są lepsze? Strasznie rozczarowuje mnie jakość przydasiów craftowych, nie tylko tuszów. Mgiełki nie działają, gąbeczki się kruszą, żelopisy (Signo i Sakura Glaze) nie piszą wcale albo leci z nich tylko woda, papiery (Canson) się nie nadają do tuszowania ani nie da się ich przyklejać taśmą dwustronną z dyspensera - przecież to są nowe rzeczy, i to dobrych firm!  Wszystko trzeba by reklamować. Jakby EDS generowało za mało problemów, to jeszcze producenci dbają o to, żeby dodatkowo utrudnić pracę. Czy przypadkiem craftowanie nie miało być przyjemnością?

Już samo docięcie tła przemacza potem totalnie na wylot i ubrania, i obie poduszki przeciwodleżynowe na fotelu. A ich się nie da prać. Drodzy Edesiacy, róbcie i wysyłajcie kartki tylko do kogoś, kto zrozumie i DOCENI Wasze poświęcenie.




To pierwsza domkowa karteczka. Właściwie to nawet jestem z niej zadowolona. Po pochlapaniu wodą na koniec słabiej widać białe kropki prześwitujące przez tusz. Aczkolwiek tło na tym papierze nadal jest wyblakłe i nie przypomina teł z filmików instruktażowych, na których ono zawsze ma przepięknie nasycone kolory. Kupiłam dawno temu te tusze właśnie po to, żeby te tła robić, a tu zonk. Nie wierzę, że to możliwe.

Kwiatki na drzewie kolorowałam białym żelopisem Signo, który przestał działać, zanim skończyłam kolorować, mimo że wkład jest niemal pełny.




Druga kartka podoba mi się mniej. Zawsze jak kombinuję, dodaję coś od siebie albo chcę coś zrobić pod wytyczne - to wychodzi źle. Chciałam dodać ciut fioletu na wyzwania niebiesko-fioletowe, ale wyszło beznadziejnie, więc nie wezmę w nim udziału. Biały żelopis przestał pisać, więc wzięłam srebrną Sakurę - ale też przestała pisać, zaczęła mi lać wodę. Oczywiście wkład też jest nadal pełny. Ale w żadnym żelopisie nie dało się go wyjąć i dmuchnąć, co niekiedy działa, bo nie dało się ich nawet otworzyć!

Żeby było weselej, to chciałam zrobić kartkę z zielonym tłem na zielone wyzwanie, ale się pomyliłam i zaczęłam tuszować znowu na niebiesko, zamiast zielono. Tak to jest z demencją. :D Ale wieczorem pobawiłam się trochę nowymi akwarelami z ali o nazwie Superior. Są świetne na wyjazdy, bo zajmują malutko miejsca. Napiszę o nich pewnie, jak coś z tego tła wyjdzie.

Obie kartki nadają się na styczniowe wyzwanie u Hubki - drzwi i okna. :) Marcowego wianka jakoś nie umiem zrobić.



niedziela, 24 marca 2019

Wróżki i szczurki

Brakuje mi sprzętu, jak się okazuje. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle wrócę do kolorowania, więc kolorowane stemple muszą poczekać. Tych stempli nie trzeba na szczęście kolorować, wystarczy je odbić. Oczywiście wymaga to nauczenia się robienia teł, co zamierzam zrobić, ale na razie zaczynam od najprostszego. I tu już zonk.

Mam tylko zwykłe Distressy, okazały się totalnie nieprzystosowane dla edesiaków. Do blendowania potrzeba więcej siły, niż normalny człowiek ma, a do tego powodują ból, dyslokacje wszystkiego, co się nawinie, oraz zapalenie ścięgien aż po łokieć. A to tylko 2 kartki! W dodatku niezależnie od tego, ile się nałoży warstw, kolor jest wyblakły, a do tego prześwitują białe kropki spod spodu. Wygląda to beznadziejnie. Nie takie kartki chciałam robić! Marzą mi się tła jak przy Brushos (gdzie je można kupić w Polsce?) albo tuszach alkoholowych, ale nie wiem, jakim papierem zastąpić absurdalnie drogi Yupo (ma ktoś może jakiś pomysł? czy papier polipropylenowy to to samo co poliestrowy? nada się?). Mam też nadzieję, że tusze Distress Oxide są lepsze. Kiedyś czytałam, że przy nich się nie trzeba tak napinać, bo się blendują same z siebie. Cóż, zwykłe distressy też się blendują same z siebie, bez wysiłku, a i tak się trzeba namordować, żeby zostawiły w ogóle jakiś kolor na papierze. To wkurzające, zwłaszcza jak się widzi, że czarny Archival kryje cały papier bez żadnego wysiłku i żadnych białych prześwitów nie zostawia.

Na początku wycięłam mniejsze tło, bo chciałam pod spód dać jeszcze niebieską ramkę, ale przypadkowo, i to na obu kartkach, gąbka wyjechała poza obszar tuszowania, więc musiałam zatuszować wszystkie brzegi, co stworzyło ramkę lepszą niż wycięta. Bo mimo że używam dobrej, ciężkiej gilotyny, to i tak zawsze tnie krzywo, co widać na jednej kartce i na kolażach. Ale ramka tuszowana okazała się lepsza, więc przy niej zostanę.

Do kartek użyłam 3 rodzajów brokatu, ale na zdjęciach widać tylko jeden. Przy okazji - nie polecam mgiełki kameleon Daily Art. Jeszcze jej nigdy nie użyłam, a już nie działa! Musiałam ją przelać do innej buteleczki. Całodobowe moczenie dozownika nie pomogło. Za to perłowo-srebrna mgiełka Ayeeda działa cały czas normalnie, choć nie jest nowa, a w dodatku nie używałam jej przez 1.5 roku. BTW, jakie polecacie mgiełki? Potrzebuję takich z bardzo drobnym brokatem, ale żeby sam płyn był przezroczysty i tak też sechł. Coś jak Sheemer, ale widziałam, że go ostatnio wykupili i nie ma w sklepie.











Mam w domu jeszcze 2 rodzaje brystolu, może na nich distressy poradzą sobie lepiej, tylko czy archival się nie rozmaże?

No i wielki szok: z papierem canson illustration coś jest mocno nie tak. Myślałam, że mi się zepsuł dyspenser taśmy! Taśma się rwała, w ogóle się nie przyklejała do papieru, nie wiedziałam, jak mam tło przykleić do kartki. Ale na innym papierze dyspenser działał normalnie!

***
Właściwie to uświadomiłam sobie właśnie, że obie kartki pasują do zabawy u Ewy - skrzydła. :)




piątek, 22 marca 2019

Schody do nieba

Symbolika tych kolaży mówi sama za siebie, a w razie czego resztę dopowiedzą tagi. Chciałam pokazać dyskryminację, odrzucenie bez powodu. Dziewczyna na wózku, pies, zakochane lesbijki są B&W, bo są jakby wycięci z mainstreamu, żyją obok niego, nie ze swojej winy czy woli, bo przecież nie zrobili nic złego.





Nie wykluczam (nomen omen), że ta seria się rozrośnie. :)