piątek, 8 lutego 2019

Miało być lekko, a wyszło jak zwykle :)

To na krótką chwilę ostatnie kolaże, bo teraz muszę nadrobić czytanie książek bibliotecznych. Zrobiłam je tego samego dnia co ten o górze śmieci, trochę po to, żeby zrobić coś lżejszego, bo góra śmieci mnie wyczerpała.


Znalazłam kiedyś zdjęcie nurkującego hipcia i od razu zobaczyłam go pływającego po niebie. Najtrudniej było znaleźć skrzydełka motyla. Zdjęć motyli skierowanych w prawo jest mniej niż tych skierowanych w lewo - ciekawe dlaczego! A już ze skrzydełkami pod kątem podobnym do hipcia - prawie nie ma! No ale coś tam się znalazło. I powstał taki aniołek, który czasami zapomina, dokąd ma lecieć. :) Podoba mi się zestawienie 2 rodzajów delikatności. Delikatności skrzydełek motyla, które tracą "pyłek" nawet przy lekkim dotknięciu, i delikatności hipopotama, gatunku zagrożonego wyginięciem (zdaje się, że istnieją już tylko 2 gatunki hipopotamów na świecie). To oczywiście człowiek wypiera dzikie zwierzęta z ich domu, zawłaszczając ziemię pod miasta.


2 kolejne kolaże są bez podpisów. Zastanawiałam się nawet, czy może urządzić jakiś mały konkursik na podpisy. :) Tu mamy balonik - złudnie chroniony tiulem. Tę kruchość można interpretować dowolnie - jako kruchość człowieka, życia, rodziny, ogólnie ludzkości czy świata w obliczu kosmosu. A ręka - cóż, może to ręka zazdrosnego sąsiada, a może palec losu? :)


I to chyba faktycznie najlżejszy kolaż z tych 3. Dziewczyny na wrotkach miałam wykorzystać do kolaży warszawskich, ale jednak tego nie zrobiłam. Zostały mi, więc trzeba je było wykorzystać inaczej. Dałam im taki oto radosny świat i idealną drogę w nieskończoność. :) W tym świecie kiwi robi za słońce, żeby się jakoś odróżniać, bo na innych kolażach widywałam motyw pomarańczy czy cytryny - cytrusy są chyba najczęstszym skojarzeniem, bo rosną w słonecznych krajach, a kolor pomarańczowy to kolor zachodu słońca. Jak zwykle chciałam to przełamać. A poza tym dziewczyny pochodzą z lat 50., może wtedy świeciło inne słońce? :)




Miało być lekko, a i tak wyszło z drugim dnem, jak zwykle. :)


Zajrzyjcie też [tutaj]. To też są kolaże, choć zupełnie inna technika. Prawda, że cudne?

czwartek, 7 lutego 2019

Góry śmieci

Wczoraj powstał kolaż z największą liczbą elementów, bo aż z 13 elementami plus tło. Były to drobniutkie, ciężkie do wycięcia elementy - ciężko coś takiego wycinać wiotkimi dłońmi, z ruchami mimowolnymi, które nasilają się tym bardziej, im bardziej szczegółowe są elementy, a do tego z deficytem akomodacji, która wyłącza się co chwilę, bo zmuszam ją do zbyt wytężonej pracy. Ale jakoś dałam radę.

Wracam do tematu gór wysokich. Tym razem bez cytatu, bo obraz mówi sam za siebie. Wiecie, lata temu, kiedy byłam nastolatką i osobą sprawniejszą niż teraz, marzyłam o kursie wspinaczkowym. Chciałam jeździć w skały, ale lekarz nie dopuścił mnie do kursu. I miał rację, choć o tym nie wiedział, bo nie powiedziałam mu o dyslokacjach. Nie ze złej woli - jeszcze wtedy byłam przekonana, że każdy tak ma i  że skoro wszyscy dają sobie radę, to i ja mogę. To była bzdura, bo wyobraźcie sobie, że wisicie w skale i palce, którymi się wpijacie w skalną szczelinę, żeby się utrzymać, wypadają Wam ze stawów. Albo dyslokujecie palce stóp... i co wtedy? No właśnie. Ale myślałam o wspinaczce, bo marzyły mi się trudniejsze szlaki niż te w Karkonoszach. Ostatnią górą, na jaką weszłam samodzielnie, był Mały Kościelec, ale trzeba mnie było z niego sprowadzać, i to bokiem, bo nie byłam w stanie wyhamować kolan - mięśnie i ścięgna też są w 6a wiotkie.

Wspinaczka przeszła mi błyskawicznie, kiedy się dowiedziałam, że wspinacze rysują skały wbijanymi w nie hakami. W dodatku są to ciągle nowe haki, bo te raz wbite nie zostają tam na zawsze, tylko po jakimś czasie luzują się i wypadają. Już to było dla mnie nie do zaakceptowania - niszczenie gór bez powodu, bo przecież nie ratuje się w ten sposób niczyjego życia, nie zwraca się naturze wymarłego gatunku itd. Ale zainteresowanie wspinaniem i górami pozostało po dziś dzień. Tylko że teraz wiem już dużo więcej. Wiem np., że jedną z nielicznych wspinaczek, które znosiły śmieci po sobie, była Wanda Rutkiewicz. Niestety nie znosiła wszystkich swoich śmieci, ale przynajmniej część. Tak rzadko się słyszy, żeby wspinacze to robili! Pojedyncze akcje sprzątania nie wystarczą, a kary za śmiecenie są wciąż za niskie, skoro bardziej się opłaca je zapłacić, niż posprzątać po sobie.

O Evereście mówi się, że to najwyższa góra śmieci na świecie. Ilości śmieci idą w dziesiątki ton! I to nie jest tylko porzucony sprzęt, namioty czy odpady po żywności. To są także tony (!!) ekskrementów oraz dziesiątki ciał, które w tak niskiej temperaturze się nie rozkładają. Problem jest już tak duży, że grozi rozprzestrzenianiem się chorób. Przecież u stóp tych gór mieszkają tambylcy, ludzie, którzy korzystają z zatrutej śmieciami wody, żyją w zatrutej przez wspinaczy przyrodzie. Dziwi mnie, że państwa na to pozwalają, że Szerpowie na to pozwalają, przecież to ich miejsce na ziemi! A już zupełnie nie wiem, gdzie wspinacze mają moralność, sumienie i empatię, zaśmiecając i dewastując środowisko innym ludziom i zwierzętom! Ludzie tam mieszkający korzystają z wody pitnej wytworzonej przez topniejące lodowce - tak, właśnie te lodowce zanieczyszczone tonami ludzkich wydzielin i ich martwymi ciałami.

Tu możecie przeczytać o tym kilka artykułów:
Najwyższa na świecie góra śmieci. Smutna prawda o Himalajach
Sprzątają Mount Everest. Osiem i pół tony śmieci w dwa miesiące
Himalaje i góry śmieci. Rozmowa z Piotrem Tomalą, szefem Polskiego Himalaizmu Zimowego
Najwyższa góra śmieci
Najwyższe na świecie wysypisko śmieci

 To kolejny ważny dla mnie kolaż, bardzo symboliczny. Jemu samemu poświęcam tę notkę, bo wymaga wielu zdjęć. 




Tak, dobrze widzicie. To są trumny. Autentyczne ciała zmarłych. Zdjęcia pochodzą z epoki wiktoriańskiej - wtedy tak właśnie fotografowano swoich zmarłych. Zresztą nie tylko tak. Fotografowie mieli specjalne stojaki, do których mocowali martwe ciała, i robili pozowane zdjęcia rodzinne, na których ciała udawały żywych ludzi, czasami śpiących, czasami nie. Polecam poszukanie takich zdjęć na Pintereście - jest ich tam wiele i są niezwykłe. Ja wybrałam akurat te w trumnach, żeby nie było wątpliwości, że chodzi o martwe ciała, o doczesne szczątki człowieka, który nie żyje, który zginął w górach. Na niektórych górach przy szlakach na szczyt leży wiele ciał i wspinacze je za każdym razem mijają. 




Oprócz ciał na kolażu zobaczycie jeszcze porzucone butle z tlenem, ekskrementy i górę śmieci. Tej górze się przyjrzyjcie. Pomiędzy trumną a butlą, na białym tle śniegu, widać za nią symboliczny cień dwojga ludzi radośnie pijących winko i nie przejmujących się śmieciami pozostawionymi po sobie. Ręka po lewej stronie trzyma autentyczne ciasteczko czekoladowe z okazji Halloween, ale tego nikt nie musi wiedzieć, prawda? Wygląda bardzo realistycznie. :)



Nie mam pretensji o to, że wspinacze często nie ratują swoich kolegów. Być może jest to niesportowe i niemoralne, nie będę się kłócić, ale kiedy samemu jest się w stanie zagrożenia życia, to trzeba ratować przede wszystkim siebie, żeby tych martwych ciał było raczej mniej niż więcej. Ciała nie da się znieść ze strefy śmierci - trzeba mieć dwie wolne ręce, żeby móc samemu zejść. Z tego samego powodu nie da się też nikogo sprowadzić. Jeśli ktoś nie jest w stanie zejść o własnych siłach, to umrze. I każdy, kto wyrusza w góry wysokie, jest tego świadom. Niemniej jednak wyprawy powinny być zobligowane do opłacenia ekipy, która zniesie ciała i śmieci. Taka ekipa wymaga co najmniej 20 osób, żeby było w miarę bezpiecznie, ale przecież zrobić to trzeba! Nie można tak bezkarnie dewastować przyrody!

Ten kolaż to mój niemy protest.

środa, 6 lutego 2019

Brokatowy misiek dla Barbary z czwórki!

W tym roku rusza edycja specjalna Robótki - z okazji dziesięciolecia Robótki w tym roku każdego miesiąca będzie można wysyłać niegowiakom kartki imieninowe. Przygotowałam więc kartkę dla Barbary z czwórki. Barbara uwielbia brokaty i cekiny, więc użyłam brokatowego papieru z ali. Początkowo chciałam zrobić kartkę podobną do poprzedniej z empikowym misiem, tylko odwrócić proporcje tła, żeby było więcej brokatu, ale okazało się to niemożliwe. Metaliczne złote tło miśka na złotym brokatowym tle nie wyglądało za dobrze, więc zrezygnowałam z jednej warstwy.






Miałam problemy z tą kartką. Gilotyna nie chciała ciąć brokatowego papieru, rwała go. Kartka też jest niewymiarowa, większa od normalnej, nie pasują do niej dodatki, bo są za małe. Musiałam ją trochę dociąć, ale wtedy z kolei zabrakło mi miejsca na czarny napis z życzeniami po polsku. Obiektyw też ciągle robi zamglone zdjęcia mimo wielokrotnego czyszczenia, niepodobna uchwycić, jak pięknie mieni się ten papier.

Oczywiście można wysyłać kartki do niegowiaków i bez żadnej okazji. :)


wtorek, 5 lutego 2019

Kolaże inspirowane życiem codziennym

Kolejny zestaw kolaży, a to jeszcze nie koniec, dopiero się rozkręcam! :D


Tu są tylko 2 elementy - wspinacze na szczycie i bloki. Zestawienie ich daje wyraz mojemu niezrozumieniu dla wspinaczy, a może bardziej dla tego, że tak bardzo ukrywają powody, dla których zaśmiecają góry wysokie tonami śmieci, odchodów i ciał (odchody i ciała nie rozkładają się, bo temperatura w górach jest zbyt niska, dziesięcioleciami leżą!), które tam wnoszą, ale znieść już im się nie chce. Mnie nie przychodzi do głowy, żeby wyrzucić choćby papierek - jeśli nie ma kosza, to niosę śmieci do domu. Jeśli wspinacze nie chcą ani po sobie sprzątać, ani wynająć kogoś, kto po nich posprząta, nie powinni w ogóle wchodzić na łono przyrody. Nie wiem, co mogłoby usprawiedliwić tę upartą, wieloletnią dewastację gór. Może ratowanie jakiegoś wymierającego gatunku? Ale tylko "może" i to chyba nie miejsce na taką dyskusję. Za bardzo kocham góry, żeby tolerować ich niszczenie bez powodu. "Jest ryzyko, jest zabawa. Albo piargi, albo sława" to cytat z książki "Długi film o miłości", której autorem jest Jacek Hugo-Bader. I cytat, i kolaż można interpretować dowolnie. :)


Tu znowu tylko 2 elementy - Ziemia widziana z kosmosu i dziewczyna na huśtawce. Cytat pochodzi z piosenki Gartha Brooksa "The River":



To kolaż inspirowany innym kolażem znalezionym w sieci. Na tamtym bazą była fotografia Alfreda Eisenstaedta, na moim - zdjęcie Roberta Doisneau ("Kiss at the Opera"), jednego z moich ulubionych fotografików. Doisneau chyba lubił fotografować całujące się pary, bo podobnych zdjęć w różnych miejscach ma kilka. Element naklejony wytargałam z obrazu Gustava Klimta "Pocałunek". Rozmazane postacie dookoła pary są jak mijający czas, a kolorowe twarze z obrazu symbolizują chwilę, w której stają się wspomnienia. One będą w naszej pamięci zawsze kolorowe. Cytat "Ważne, byś w życiu miał czas na chwile, które warto wspominać" znaleziony w Internecie. 


Dziewczyna na tym kolażu to Gabi Shull. Amputowano jej nogę, kiedy była dzieckiem, ale przeprowadzono pionierską wtedy operację mocowania stopy zamiast kolana odwrotnie. Dzięki temu kostka imituje staw kolanowy, który zgina się naturalnie, a do stopy można umocować protezę. Dzięki temu Gabi może tańczyć. Cytat "Najważniejsze jest zwycięstwo nad małym, czymś niesłychanie małym - nad sobą" to słowa Stefana Wyszyńskiego. 







poniedziałek, 4 lutego 2019

Kolaże warszawskie

Nie wiem, jak to możliwe, ale nadal wiele osób nie wie, co to są kolaże! Tu na blogu dziewczyny są obyte z tą formą, ale na priv dostaję wiadomości dość dziwne, zapytania, gdzie można kolaże kupić,  niektórzy nawet mylą kolaż z kolarzem (serio!). :) Tak więc za Wikipedią definicja kolażu:

Kolaż (również z fr. collage) – technika artystyczna polegająca na formowaniu kompozycji z różnych materiałów i tworzyw (gazet, tkaniny, fotografii, drobnych przedmiotów codziennego użytku itp.). ... Słowo „kolaż” pochodzi od francuskiego czasownika coller (sklejać).

Tak więc kolaż nie jest sportem, tylko formą artystyczną polegającą na zestawianiu ze sobą wielu elementów w nieoczekiwane kompozycje. Wczoraj trochę pogooglałam i znalazłam kilka informacji. Kolaży nie można kupić, trzeba sobie zrobić samemu. Chyba że ma się kupę kasy - jedyne kolaże, jakie znalazłam, a można je było kupić, to kolaże artystów dużego formatu, takich, którzy miewają wystawy w Zachęcie lub CSW. Szczególnie spodobały mi się kolaże Jana Dziaczkowskiego, który zginął tragicznie w górach, mając zaledwie 28 lat.

Bardzo ciekawe są też kolaże Magdy Górskiej, która robi je ponoć na telefonie! Ale też ich raczej nie sprzedaje.
[Edit: myliłam się! Joanna Górska sprzedaje swoje kolaże, projektuje je na zamówienie, projektowała nawet okładkę na płytę!]

Mnie oczywiście zainspirowały kolaże Wisławy Szymborskiej, aczkolwiek dopiero wczoraj udało mi się znaleźć katalog z jej wystawy! Zamówiłam go tutaj za 21 zł - polecam, jeszcze mają kilka egzemplarzy! Natknęłam się też na kolaże Herty Muller, ale te są specyficzne, bo tylko słowne, więc nie każdemu się spodobają. 

Kolaż nie jest grafiką, do której dopasowuje się podpis! Każdy element kolażu jest z innej bajki i dopiero one wszystkie razem tworzą nową grafikę, nową jakość. Np. na kolażu o tolerowaniu inności tłum to jedno zdjęcie, a dziewczyna siedząca w lewym dolnym rogu została przeze mnie wycięta z innego zdjęcia i doklejona. To są proste kolaże, bo tylko dwuelementowe, ale dziś tych elementów będzie więcej. :)

Zrobiłam serię kolaży warszawskich, które łączy cytat z książki Marii Janion: "Do Europy - tak, ale razem z naszymi umarłymi!" Książkę oczywiście polecam, jak wszystkie tej autorki, bo to jedna z naszych polskich największych i wstyd nie znać. Cytat jest wieloznaczny, ale mnie chodziło o pamięć, o historię tego miasta, która jest wyjątkowa. Moi przodkowie oddali życie za to miasto, pamięć o tym, że nieustannie stąpam po ich kościach, nie opuszcza mnie nigdy. Chciałabym, żeby inni też pamiętali. Tak zwyczajnie, na co dzień. Żeby szanowali historię i pamięć ludzi, których już nie ma, którzy zginęli, bo paru dzieciaków chciało sobie "pobiegać z szabelką", bo niestety tego brakuje, zwłaszcza kiedy bandyci wrzeszczą, odpalają race i atakują innych ludzi. To haniebne! Moi przodkowie oddali nie tylko dorobek życia, miejsce do życia, ale i samo życie, żeby ratować to miasto dla kolejnych pokoleń. Mojego dziadka Gestapo niemal zamordowało, bo nie chciał podpisać Volkslisty. Jego jeden brat ją podpisał, a drugi przyczynił się do zniszczenia miasta i wymordowania 200 tys cywili podczas powstania. Tych dwóch pradziadek wyklął i wydziedziczył za sprzeniewierzenie się ideałom rodziny, ideałom, w jakich zostali wychowani, rodzina nigdy więcej ich nie zobaczyła. Dziadek i pradziadek odbudowywali Warszawę. Dziadek odziedziczył fabrykę czekolady w Niemczech po bracie Volksdeutschu, ale jej nie przyjął. Do końca życia twierdził, że nie ma brata. 

Warszawa to dla mnie najważniejsze miasto. Myślę, że kolaży na jej temat powstanie jeszcze wiele. 


Umieściłam definicję kolażu powyżej, ale dla pewności w tej notce opiszę jeszcze kolaże. Nie, to nie była gotowa grafika, do której dodałam napis. Gotowy był tylko obraz Chełmońskiego pt. "Bociany". Ze zdjęcia zniszczonej Warszawy wycięłam rząd budynków, rozcięłam go na 2 części, a potem wsunęłam pod drugi plan obrazu. To oczywiście wymagało nacięcia obrazu nożykiem po krawędziach drugiego planu. Jak widzicie, krowa straciła ogonek, ale był zbyt mały, a papier zbyt cienki, żeby go wyciąć nożykiem. Ogon został pod ruinami. Te ruiny to Prudential, który powstał w latach 30. i reprezentuje styl art deco. Jest dla mnie symbolem ruin Warszawy i pojawi się jeszcze na kolażach.

Dokleiłam też bombowiec spuszczający bomby, choć nie był to raczej samolot znad Warszawy, jak sądzę. Po zdjęciu nie dało się rozpoznać. Usilnie szukałam Hitlera klęczącego bokiem, z twarzą zwróconą w lewo, zadartą do góry. Chciałam go wkleić po prawej stronie, za plecami wieśniaków, a skoro go nie znalazłam, musiałam przeprojektować cały kolaż. 


Tutaj tło to oczywiście współczesny Nowy Świat. Kolaż ma tylko 2 elementy. Po prawej stronie nakleiłam to samo miejsce, też Nowy Świat, ale z przedwojnia. Jeździły wtedy tamtędy tramwaje konne. 


Tu kolaż z 4 elementów. Tło to współczesne zdjęcie Zamku Królewskiego. Za nim ruiny Prudentialu z czasów II w. ś. Oczywiście Prudential tam nie stoi, ale chodziło mi o zestawienie kilku elementów z różnych czasów. Dziewczyna przy samochodzie pochodzi z lat 30., z przedwojnia, a dziewczyna podskakująca - z lat 50., czyli z powojnia. Każdy dodany do tła element został wycięty własnoręcznie przeze mnie, na ogół widać to zresztą, bo wokół postaci pozostaje cieniuteńki biały border, bo nie jestem w stanie wyciąć dokładniej. 


Tu ten sam Nowy Świat co wyżej i znowu nasi przodkowie z lat 30. i późniejszych, choć nie gwarantuję, że to Polacy. Warszawa była kiedyś miastem wielokulturowym. Użyłam tu 5 różnych grafik/zdjęć, z których wycięłam elementy. I tu również widać, że to nie jest grafika, tylko kolaż - zauważyliście, gdzie znikła lampa? :) Była zbyt filigranowa, żeby ją wyciąć! 





Ten ostatni kolaż zainspirował mnie i mam w planach zrobić więcej kolaży ze znanymi obrazami. Na kolaże warszawskie też mam więcej pomysłów, szczególnie związanych z gettem żydowskim i Paryżem Północy, jak kiedyś nazywano Warszawę.

Szukając kolaży artystycznych, natknęłam się na kolaż z mikserem - ktoś wpadł na ten sam pomysł co ja, chociaż zrealizował go zupełnie inaczej!


***
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze! Są dla mnie bardzo ważne!

niedziela, 3 lutego 2019

Daj czadu!, czyli 3 kolejne kolaże

Dziś mam kolejne 3 kolaże, tym razem raczej lekkie i bardzo nadające się na pocztówki.




W pierwszym i ostatnim wykorzystałam współczesne tła, ale "element ludzki" jest retro, z lat 60. Podobnie napisy - obydwa są retro. Ten pierwszy to zdjęcie blaszanej tabliczki, które pocięłam. W przypadku superwoman miałam pomysł, żeby powiększyć tło i dodać tylu superbohaterów z lat 60., ilu znajdę. Może jeszcze ten pomysł zrealizuję.

O środkowym kolażu zdecydował przypadek. Szukałam takiego mgławicowego tła do innego kolażu, ale to konkretne się nie nadawało. Za to na wydrukowanych kartkach z napisami znalazłam "Whip it good". Kompletnie nie pamiętałam, skąd się to tam wzięło. Zaczęłam szukać, co znaczy whip, i znalazłam! To słowo ma wiele znaczeń, ale mnie tu interesują 2 z nich. Jedno to "zmiksuj, wymieszaj, ubij, potrząśnij" - takie dosłowne znaczenie związane z gotowaniem, a drugie - "daj czadu"! Pasuje jak ulał! 





sobota, 2 lutego 2019

Zimowo - ale chodzi o zimę za rok :)

25.01. To prawda, robię właśnie kartki bożonarodzeniowe! I to jest cała, długa historia. W zeszłym roku nie byłam w stanie zrobić kartek. Wykleiłam tylko kilka kryształkowych dla niektórych przyjaciół. Było to dla mnie bardzo przykre, że nie jestem w stanie zrobić kartek dla wszystkich, ale jeszcze bardziej przykre było dla mnie to, że nie byłam w stanie zrobić kartek dla niegowian. Była robótka, a ja zawaliłam! W 2018 wysłałam do Niegowa tylko 2 kartki, w tym jedną w ogóle nieświąteczną, i obiecałam sobie, że w 2019 tak nie będzie, a to oznacza, że muszę zacząć robić kartki świąteczne jak najszybciej. Od początku wiedziałam, że będę chciała zliftować (dziewczyny mnie już wcześniej uświadomiły, że to się tak nazywa) kartkę Anety ze Sklepiku Gosi, tym bardziej że już mam w domu te cudne papiery! Ale mam chyba nie po kolei w głowie, bo zachciało mi się łosia. Border z domkami też mam w domu od dawna, ale nie taki, jak trzeba, bo bez łosia! Jestem przekonana, że łoś bardziej zwróci uwagę niegowiaków i bardziej im się spodoba, a do tego będzie wyczuwalny pod palcami dla osób niewidomych. Co prawda łoś miał biec przez las, a opiekunka właśnie mi przyniosła border z łosiami stojącymi w lesie, ale co tam, muszę się nauczyć iść na ustępstwa z własnym brakiem wyobraźni. Mam większy problem, bo border jest do kartki kwadratowej i wystaje z prostokątnej, będzie go trzeba ciąć. ;)

Wymyśliłam sobie też, że na każdej kartce będzie inny cytat o aniołach, ale cytat niereligijny. Może pochodzić z kolędy, ale chciałabym, żeby sam cytat niósł znaczenie (także) niereligijne, nawet wyrwany z kontekstu. Odbiorca nie musi znać reszty kolędy, reszty utworu, z którego cytat pochodzi. Na razie mam takich 9, a kartek będzie 16. Bardzo lubię archetyp anioła, lubię psychologię Jungowską, psychologię Cienia, mitologię, zwłaszcza grecką, aczkolwiek ma to dla mnie znaczenie symboliczne, kulturowe, a nie naukowe czy religijne.

"Anioły filmowe tracą materialne atrybuty anielskości. Michaelowi odpadają skrzydła, Damiel traci rycerski pancerz, Azazel – wizerunek. Tracąc swoje symbole, anioły ulegają swoistej degradacji, stając się zwykłymi ludźmi. Jest to forma upadku z wyżyn bezcielesności ku materialności i śmiertelności. Zdaje się, że wieczne trwanie i pozycja obiektywnego obserwatora przestają aniołom wystarczać. Zazdroszczą śmiertelnikom ich skończoności i intensywnego przeżywania rzeczywistości. Człowiek dąży do doskonałości anioła, gdy tymczasem anioł próbuje osiągnąć niedoskonałość człowieka. Mit anielskości ulega w ten sposób przewartościowaniu. Same anioły kompromitują się, gdyż nie potrafią oprzeć się ludzkim słabościom. Następuje ich desakralizacja. Anioły ulegają magii człowieczeństwa jako najwyższego stanu istnienia. Następuje odwrócenie hierarchii, istoty anielskie zostają sprowadzone do naszego poziomu, uwspółcześnione do granic możliwości, zmaterializowane i przerobione na trochę lepszych ludzi. Słowacki pragnął przerabiać zjadaczy chleba w aniołów. Kultura masowa odwraca ten proces, z aniołów czyniąc zwykłych śmiertelników".

To cytat z książki Katarzyny Krzan o archetypie anioła pt. "Przewodnik po świecie aniołów". Książkę serdecznie polecam! Znajdziecie w niej nie tylko dokładne opracowanie archetypu anielskiego w różnych kulturach i religiach, ale także bogatą biblio- i filmografię. Autorka z całą pewnością oglądała jeden z moich ukochanych filmów, "Miasto aniołów".

Oczywiście te wszystkie kulturowo-archetypiczne znaczenia są do odkrywania dla moich przyjaciół, a towarzyszy im uroczy wizerunek anioła, który może się spodobać niegowiakom. Kartka jest przeznaczona dla jednych i drugich. :) Zawsze fajnie jest sprawić komuś radość, ale nie ukrywam, że radość niegowiaków jest dla mnie szczególnie ważna i... sprawia mi ogromną radość także. To zaraźliwe!











24.01. Aniołki wycinałam od miesiąca.
25.01 wycięłam bordery z łosiami.
26.01 wycięłam 16 baz z gwiazdkami. Cięłam gilotyną, ale i tak wyszły krzywo. :)
31.01 naklejałam tła na kartki.
Zabrakło mi białych kartek. Mam ich tylko 11, więc nakleiłam na kartki tylko 11 teł z gwiazdkami. Resztę doklejam, jak dochodzą nowe bazy. Ale wszystkie nowe bazy muszę docinać, bo okazują się większe niż te wcześniejsze i tła nie pasują.
1.02 stemplowałam tył kartek, wycinałam i naklejałam napisy, a potem bordery. Naklejanie borderów jest najtrudniejsze i nie polecam tego osobom z EDS, będziecie się przy tym wielokrotnie dyslokować i cierpieć ogromny ból od trzymania kleju w pisaku. :( Udało mi się też dokleić aniołki, więc kartki są gotowe, yupi!

Niektórzy niegowiacy są autystami tak jak ja, dlatego starałam się, żeby bordery nie dotykały napisów, ale raz mi się to nie udało - tej kartki na pewno nie dostanie żaden autysta. :) Taka prosta forma i ładne aniołki mogą się spodobać niegowiakom, co mnie cieszy już teraz. :)

Rozpisałam plan nie tylko dlatego, żeby móc go sobie przypomnieć, jeśli będę zapominać kolejne rzeczy, ale także po to, żeby mogły z niego korzystać inne osoby autystyczne, które będą chciały zrobić podobną kartkę. 

2.01. Gdyby do czasu robienia kartek dodać czas spędzony nad wycinaniem aniołków, to wyszłoby półtora miesiąca. Ponad 2 dni na jedną kartkę. Dziś robiłam zdjęcia, a kartki jeszcze leżą rozłożone na podłodze, bo zabrakło mi sił na ich pozbieranie. Jak opioidy będą mocniej działać, to pozbieram. :) Jestem wykończona fizycznie, ale cieszę się bardzo, że zrobiłam te kartki. Ktoś się z nich za kilka miesięcy ucieszy. I będą to osoby, o których nie pamięta nawet własna rodzina! A może ktoś z Was też się dołączy do akcji? Kartki i listy można do niegowiaków wysyłać przez cały rok! To nawet jeszcze fajniej, jeśli napiszecie do nich poza świętami, kiedy radość jest skumulowana, bo w ciągu roku tej radości z listu nie ma. A to głównie o list chodzi. O to, żeby napisać kilka słów od siebie do wybranej osoby. Tutaj możecie zobaczyć radość tegoroczną. :) A tutaj trzeba zjechać do działu "dla kogo ta robótka" i tam możecie klikać na rodzinki i czytać w detalu o konkretnych podopiecznych. Tu wybieramy, do kogo chcemy napisać. W tej samej notce znajdziecie adres. Po prawej stronie menu dodałam baner Robótki, żeby można go było łatwo odnaleźć.

Kartki wcale nie muszą być idealne. Nie muszą być nawet ręcznie robione. Najważniejsze jest to, co napiszecie w środku - to list daje najwięcej radości!


***
Po prawej stronie menu na samej górze pojawił się banerek:


Jeśli w niego klikniecie, moja fundacja umożliwi Wam łatwiejsze wypełnienie pitu, będą już w nim automatycznie dodane moje dane. Zapraszam! <3