Skończyłam ptaszka. Niesamowicie mnie wciągnął ten rodzaj haftu, zwłaszcza że tu od razu widać efekt. Jak koraliki układają się równo, to aż się chce robić dalej. Ale łatwo nie jest. Bez propriocepcji nie wiadomo, gdzie od spodu wbić igłę, więc musiałam na to znaleźć jakiś sposób. No i znalazłam, nie wbijam od spodu. Tzn. nie przewlekam całej igły na spód. Wbijam jedynie ok. 1,5-2 mm i od razu wbijam ją z powrotem. WIDZĘ, na ile wbijam igłę od wierzchu, więc wiem, że to akurat jest odległość między jedną a drugą kropką na wierzchu.
Niestety pojawił się inny problem - dystonia. Wcześniej nie była aż tak widoczna i przeszkadzająca. Teraz im dłużej haftuję, tym bardziej drży mi ręka. Wyobraźcie sobie taki precyzyjny haft robiony z parkinsonem. No właśnie, a ja nie mam wyboru. Do tego wiele ruchów mimowolnych jest dość dużych, a wszystkie są ogromnie silne. Ręka np. nagle mi odskakuje i jest to mocne, silne machnięcie, jak w zespole Tourette'a (który zresztą też jest objawem 6a!). Ręka odskakuje i np. wbija mi z całą siłą igłę aż do kości. Wiecie, jaki to ból? Igłą tępą można się najwyżej pokaleczyć, igłą ostrą można sobie zrobić dużą krzywdę. A w 6a nawet maleńkie rany goją się trudno, często powodują zakażenia i powikłania, a zawsze ból. Ból, który jest w 6a najsilniejszy, a do tego znacznie nasilony mastocytozą.
Dystonia okazała się największym problemem przy tym hafcie, powodującym najwięcej zranień i bólu. Raz z całej siły przejechałam sobie ostrzem nożyczek od spodu kciuka i przez kilka dni w ogóle nie mogłam haftować (ani pisać :)).
Nie mam tamborka, robótkę trzymam w rękach, i to jeszcze tak, żeby widzieć oznaczenia kolorów, więc teraz mam harmonijkę. Ale atłas ładnie się sam rozprostowuje, jak leży przez jakiś czas na płasko.
Wyszło tak:
Mam jeszcze 4 mniejsze ptaszki do wyhaftowania, ale wczoraj zaczęłam z kolei wyklejać kryształkami sówkę. Płodozmian dobrze mi robi.
BTW, sniegurek to gil. Nie wygląda na gila ten ptaszek, prawda? Gile chyba nie mają niebieskich piórek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za komentarze! Wiele dla mnie znaczą! <3 Komentarze na blogu to dla mnie jak powrót do naszej wielkiej blogowej rodziny, do tego, jak to było jeszcze kilkanaście lat temu, przed fb, kiedy blogi żyły i to tu toczyło się życie blogowe. Fajnie jest to znowu czuć. :)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję!