Trochę mi smutno, że sprawni dopiero teraz, przy koronawirusie, zauważyli, w jakich warunkach żyjemy. Mamy zaleconą kwarantannę domową (oczywiście kto może) i jest wielka afera, że nie można wychodzić z domu. Jakby na co dzień było można! Przecież cała masa ON nie może wyjść z domu, bo sprawni ich więżą infrastrukturą dostosowaną tylko do nich samych! W 2019 wyszłam z domu raptem raz - i to do nefrologa. To było w sierpniu i od tego czasu też nie mogę wyjść. Większość budynków też jest zbudowana jak pułapki na ON, więc co to za nowość, że nie można się dostać do sklepu czy gdziekolwiek indziej? Że ludzie się zarażają, bo są nieodpowiedzialni? To też nie nowość. Przecież nawet opiekunki przychodzą do mnie bez maseczek. Na ulicach ludzie też zawsze zapominali o maseczkach i zarażali osoby z deficytem odporności - mając świadomość, że mogą je przecież zabić! Że zagrożenie życia? Cóż, ono też jest od urodzenia, nie znam innego życia, a zabić mnie może nie tylko rzadki wirus, ale także zwykły katar. Kogoś to dotąd obchodziło? No właśnie. To czemu taka histeria z tym koronawirusem? Przecież NIC się nie zmieniło!
Dla takich jak ja, dla osób w grupie ryzyka, Janet Klein narysowała obłędny stempel:
STAY HOME AND CRAFT. On pokazuje normalną, codzienną rzeczywistość, w jakiej żyjemy całe życie. Koronawirus zwrócił uwagę wszystkich na to, w jakich warunkach żyją na co dzień osoby ciężko chore, niepełnosprawne, z deficytem odporności itp. Mimo to większość i tak odwraca oczy i nie chce widzieć, a niektórzy nawet aktywnie złośliwie działają przeciwko! Czy wiecie, że jakiś troll zgłosił ten stempel i Etsy go bezmyślnie zablokowało? Musieliśmy - grupowiecze - zgłaszać do Etsy nieznanego trolla, wspierać Janet, ale opłaciło się! Etsy odblokowało stempel!
Wpis do art journala powstał całkowicie spontanicznie, ale dał mi dużo radości. Craftowanie to zawsze miła odmiana, oderwanie od codzienności, która dla mnie (i nie tylko dla mnie) wygląda na co dzień gorzej niż koronawirus dla sprawnych i zdrowych.
Tło zrobiłam mgiełkami, ale tym razem pod spód położyłam przezroczyste gesso, dzięki czemu mgiełki mają bardziej pastelowe kolory. Jak się okazało, ta jedna niewielka zmiana powoduje też, że biała ecolina, którą pochlapałam tło, nie wsiąka i nie traci koloru, pozostaje biała! To świetne odkrycie!
Potem trochę postemplowałam, dokleiłam washi tape i dorysowałam ramkę. Stemple pokolorowałam markerami alkoholowymi i dodałam trochę clear glaze na oczy, groszki i farbki.
W tym roku jest mi jeszcze trudniej niż dotąd, a jestem z tym wszystkim sama. Dlatego bardzo Was proszę, jeśli tylko chcecie, starajcie się rozpowszechniać to wydarzenie. Głupio mi prosić o pieniądze, ale to właśnie od nich zależy moje życie, wyceniona na ok. 30 tys zł miesięcznie.