Rzutem na taśmę 2 zakładki na wyzwania do Hubki. :) Jakoś mnie opuściły i siły, i wena. Miałam naszykowane - a nawet wycięte - digisy do obu wyzwań, ale kolorowanie mnie przerosło ostatnio, a czas się kończy, dlatego zrobiłam 2 symboliczne zakładki. Jedna na wyzwanie listopadowe - w którym główny bohater ma trudny charakter - i druga na wyzwanie grudniowe - książka, którą dostaliśmy w podarunku.
W tym pierwszym wyzwaniu moją bohaterką jest Ania z Zielonego Wzgórza, której charakter mnie irytował całe dzieciństwo i irytuje wciąż i wciąż - straszna nachalność i osaczanie ofiary, jakby w całej okolicy było miejsce tylko dla Ani i dla nikogo innego, Ania wypełnia wszystko po brzegi, wylewa się oknami, drzwiami, uszami ofiary i w ogóle. ;)
Zakładka dla drugiego wyzwania jest symboliczna, bo książka, którą dostałam w prezencie, to "Zmierzch przemocy" Pinkera, wielka kniga, której nadal nie skończyłam czytać, bo trzymanie jej w rękach powoduje zapalenie ścięgien.
Zakładki odrysowałam od taga dołączonego do jakiegoś zamówienia i wycięłam ręcznie. Za tło posłużyły papiery. Na nich przez maskę nałożyłam cegły pastą betonową i odbiłam drzewo. Stemple Sweet Escape Digis wycięłam, pokolorowałam markerami alkoholowymi i nakleiłam. Jedna z dziewczynek ma okulary pociągnięte clear glossem, a druga ma na włosach wzorki zrobione miedzianym żelopisem - jedno i drugie widać tylko na ostatnim zdjęciu.
Dziurki zrobiłam zestawem kaletniczym Fiskarsa. Co za męka! Dziurki się nie chcą w ogóle robić albo rwą papier, albo trzeba je docinać nożyczkami. Nity niby od kompletu, a w ogóle się nie spłaszczają, tzn. nie wywija się ta falbanka po drugiej stronie, tylko się spłaszcza, więc nit wypada. :/ To już druga wtopa, pierwszy krokodyl do nitów w ogóle mi nitów nie chce zakładać, tylko dziurki robi. A Fiskars nie dość, że kilka razy wybił mi palce ze stawów i pokaleczył, to jeszcze w ogóle nie chce się ta sprężyna odciągać. Nie ma za co chwytać. Naprawdę nie ma żadnej po prostu działającej nitownicy za przyzwoite pieniądze? :(